W koncu po dlugo oczekiwanym czasie pisze dla was relacje z moich wakacje w Stanach w tym roku, mialam znowu okazje odwiedzić kilka fajnych miejsc wiec teraz chce sie z wami podzielić tym co zobaczylam, zacznijmy tradycyjnie od San Diego w Californii, miejsca docelowego do którego dotarłam 16 czerwca, ominęło mnie zakończenie roku szkolnego, cóż coś za coś, za to mogłam poleciec znowu do Ameryki ! Mojego ukochanego miejsca ! A wiec tak SD po roku mojej nie obecnosci wbrew pozorom jednak troche sie zmieniło, nowe budynki ktore zaczynali budowac gdy wylatywałam zostały ukończone, słońce Californijskie dalej to samo, gorące i napawające energią, ludzie dalej ciągle mili i uprzejmi jak wczesciej, tylko moje spojrzenie na Stany w sumie to samo ale inne, bo zmienił się mu stosunek, minął strach, jakiś lęk przed podróżą, lecąc tam czułam jakbym po roku przerwy wracała nareszcie do domu, dziwne wiem, ale Polska, ludzie tutaj, ich nastawienie mnie odpycha i nie lubie tutaj za bardzo żyć, dlatego wciaż bede walczyć aby móc przenieść sie na stałe do Stanów, ale wracając do meritum, powiem wam że, czułam się jak mieszkanka tego kraju, jakbym normalnie żyła tam codziennie chodziłam na miasto, a to po zakupy, a to na kawe, lub pochodzić. Tak to definitywnie miejsce dla mnie, po czterech razach jestem tego pewna. Zaskoczyło mnie to ile w ciągu tego roku się tam zmieniło ile nowych miejsc powstało, tak to dziwne bo w Polsce odkąd tylko żyje już 17 lat nie pamiętam żeby jakoś coś sie zmieniło w mojej okolicy, moze poza tym ze postawili mi Biedronke praktycznie przed domem. Rzeczywiscie piękna architektura........ Tak i to by było na tyle o Polsce. Wracając do Stanów to jestem dumna ze po raz kolejny tam byłam. Naładowałam baterie w Californi na kolejny smutny i szary rok w deszczowej Polsce, ale jak wylatywałam to tradycyjnie zalana łzami jakoś czułam że, prędko nie wróce tam mam nadzieje ze to tylko złudzenie. Widzimy sie w kolejnym poście ze Stanów.